Skoro powiedziałam "a", powiem i "b". Utworzyłam ten blog, bo chciałam się dzielić. Tym, co ze mną, we mnie i w ogóle. Widzę, że to dość trudna praca, bo trzeba pisać, pisać i o czymś.
Dzisiaj sobie wymysliłam, że napiszę o tym, co piszę... Wcześniej pisałam o pisaniu i języku, dzisiaj o moich ( że tak zabrzmi! ) Bohaterach...
Kobiety.
Fascynują mnie kobiety. Jako temat. Wszystko, co jest ważne, ineteresujące,
niebezpieczne, czy w jakikolwiek inny sposób pobudzające emocje, cały ich
arsenał – od miłości, po nienawiść, wiąże się ze światem kobiet i tylko one
umieją je ukazać. Mężczyźni kryją się, zaskorupieni w sobie niewiele pokazują,
choć to oni są owymi prowokatorami i pod ich wpływem wyzwalane są owe emocje.
Tak więc świat kobiet jest niewyczerpanym źródłem tematów. Wprawdzie powiadają,
że Szekspir napisał już wszystko i tak w istocie pewnie jest, bowiem jestem przekonana, że już nic
ponadto co jest nie istnieje, cokolwiek pomyślimy, zdrada, miłość – taka, siaka,
z różnymi zakończeniami, z różnymi zwrotami akcji, między różnymi osobami, czy
też nie tylko osobami, wszystko! – zapewne znajdziemy tego literacki, filmowy, malarski
przekaz. Bo inaczej być nie może, skoro człowiek rodzi się z takim samym
garniturem emocji. I to gdzie żyjemy, z kim, jak i tak dalej wyzwala
poszczególne z nich. W różnym czasie, w różnym natężeniu, różnie długo. Jesteśmy
więc kombinacją tych emocji. Skład ich zapewne jest stały, a tylko to, że
posiadamy ich różne ilości (owych emocji), decyduje o różnorodności, konstytuuje nasze życie.
Czy
moje bohaterki mają pierwowzory? Na
pewno tak. Myślę, że w każdej kobiecie jest jakaś cząstka. Którejkolwiek z
nich. To jest to, co powiedziałam wcześniej. Moje bohaterki mają swoje kośćce w
rzeczywistych postaciach. Owe postaci są pomysłem, niekiedy pretekstem do
opowiedzenia jakiejś historii, która sama w sobie już niewiele ma wspólnego z
daną osobą. To jest potwierdzenie tego co powiedziałam – nie da się nic nowego
wymyślić, bo wszystko już było! Nawet jeśli jestem osobą piszącą baśnie,
fantasy, tworzę jakieś surrealistyczne obrazy,
abstrakcyjne na pozór, bo nie widać na nich konkretnego kształtu, to i
tak to wszystko jest w kontekście
rzeczywistości, choćby było najbardziej
posuniętym jej zaprzeczeniem.Czy
ja jestem bohaterką, czy to moje życie? Oczywiście
też nie! Choć nie ulega wątpliwości, że świat, który stwarzam siłą rzeczy przepuszczam przez swój filtr,
piszę swoim językiem, wymyślam własne reguły. W takim sensie mogę mówić, że w
moich książkach jestem ja sama. Jeśli piszę na przykład o muzyce i jej
wykonawcach, o relacjach między twórcą a jego dziełem i o odbiorcy, zarówno
jednego jak i drugiego, czyli odbiorcy dzieła, ale też odbiorcy artysty jako
artysty, to wypowiadam siebie, swoje zdanie. I to pozwala mi np. słuchać Janis
Joplin, ale nie wpadam w zachwyt na jej fantastycznym życiem i tragicznie
piękną śmiercią. To kwestia wyboru. Pięknie śpiewa i ok.! Dany jej był dar –
głos, ale i rozumu też jej nie pozbawiono. Czy lepiej by brzmiała? Nie wiem.
Ja
cieszę się że zostałam obdarowana możliwością pisania. Nie mówię o zdolnościach,
talencie. Wolę słowo „możliwość”, nie jest takie ciężkie i zobowiązujące.
***
kobiety mojego życia
feministki
matki
stare panny
kochanki
nie moje
(ja jestem nudnie monogamiczną żoną)
żeby choć jedna dziwka się trafiła
dla urozmaicenia
niosą swoje dzieci
z siatkami pomidorów
karkówki i gazetą
wieczorem spoglądają swoim mężom
prosto w plecy
satynowe koszule zamieniają
w zapach krochmalu i lenora
rano długo
bardzo długo
przeglądają się w lustrze
szukają potwierdzenia
własnego istnienia
Wciąz czekam na komentarze. a może do końca już nikt nie dochodzi? No! Gośka! Przemyśl to sobie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz