Ps.
ja też potknąłem się
o kamień już na początku drogi
ja też potknąłem się
o kamień już na początku drogi
(T. Różewicz)
Znowu ktoś podkopuje werdykty
kapituły przyznającej nagrody, znowu coś się komuś nie podoba, znowu ktoś się z
czymś nie zgadza….np Justyna Sobolewska nie zgadza się z nominacją Bronki
Nowickiej "Nakarmić kamień". A Bronka otrzymała Nike. Wprawdzie laudacja nie
przekonała mnie, absolutnie, nie zachęciła jak to było w roku 2009 w przypadku Eugeniusza
Tkaczyszyna – Dyckiego, w którego poezji zauroczyłam się wprost po laudacji
Grażyny Borkowskiej i zaraz też zaczytywałam się wielokrotnie jego nagrodzonymi
wierszami z „Piosenki o zależnościach i uzależnieniach” ( nota bene z
niezapomnianą dedykacją otrzymałam książkę od mojej przyjaciółki). A! swoją
drogą taki zbieg okoliczności – jeden z tomów Tkaczyszyna – Dyckiego nosi tytuł
„Kamień pełen pokarmu.
Księga wierszy z lat 1987-1999".
Mimo to, że ogłaszający werdykt Tomasz Fiałkowski nie powalił na
kolana, bo nie usłyszałam w owej laudacji niczego, co natychmiast uruchomiłoby
we mnie imperatyw posiadania tej książki ( stawiałam na Skorunia Jacka Płazy i
tę pozycję zamówiłam tuż przed galą, Grzebałkowską już posiadałam) jednak coś
mnie tknęło, gdy na scenę weszła nieco zdezorientowana, jakby nieco nieobecna,
jakby nieco oderwana od jakiegoś osobliwego, tylko jej znanego świata, skromna,
ubrana szkolnie, prawie „galowo” jak przystoi na poważną akademię – Bronka
Nowicka. I jakby na potwierdzenie, że znów będę miała piękną przygodę z czymś
niezwykłym powzięłam postanowienie natychmiast wyposażyć się w „Nakarmić
kamień” . I znów dane mi było otrzymać książkę od mojej przyjaciółki –
rzeczonej wyżej.
Ową swoistą
eksplorację tej materii rozpoczęłam od przeszukiwania Internetu, śledzenia
doniesień na temat laureatki. Kilka artykułów, kilka tekstów, prób
interpretacji, trochę mądrzenia się i tyle. Słowem nic innego ponad to, do
czego sama właśnie się przymierzyłam.
Tak więc ja, choć wiem, że mało waży moje słowo,
przeglądnęłam się Bronce, „przyczytałam” się jej. Nie jednorazowo! Najpierw
wchłonęłam wszystkie poetyckie „prozki”, potem wczytywałam się małymi porcjami,
by się nie zachłysnąć, nie zadławić, a następnie sublimowałam pojedyncze
teksty. Powoli, z rozmysłem. Zdanie po zdaniu, słowo po słowie.
I podoba się,
intryguje, zadziwia, prowokuje, daje pole poszukiwań interpretacyjnych, stawia
pytania i szuka odpowiedzi na inne pytania. Wiele pytań. Chociażby pytanie o
sens karmienia kamienia, które to pytanie zdaje się być dla mnie jako odbiorcy,
najważniejszą aporią tego tomu. Ale też chce się określić świat, w jaki
czytelnik zostaje wprowadzony? Narrację, jaką proponuje podmiot mówiący? Czy ów
podmiot/narrator to porte parole Bronki? Czy to tylko postać skupiająca egzemplifikację
różnych doświadczeń dziecięcych? Bo to,
co nie ulega wątpliwości, to fakt, że po
drugiej stronie czytelnika stoi Dziecko. Ale jeśli pojawiłyby się podejrzenia,
że podmiot/ narrator owych proz – rzeczone Dziecko to zaiste porte parole
Bronki, to wówczas zupełnie inaczej odczytuje się sensy… Wówczas czytelnik skupia
się nie na uniwersaliach, ale wędruje do udręczonego dziecka, które b y ł o de
facto.
Jednak w jakimś stopniu
jestem spokojna, bowiem w rozmowie z Korwin – Piotrowską Bronka odżegnywała się
od takich asocjacji. Tym lepiej dla mnie. Bo w innym razie mogłabym obawiać się
demaskacji przez samą Autorkę, która mogłaby się zżymać, że raz następny ktoś
wie lepiej „co autor miał na myśli”, a tymczasem mam nieograniczone pole do
własnej interpretacji, co niniejszym sobie czynię
Moje próby
rozstrzygnięcia
Jakie relacje można ustalić?
Jaki jest świat u Bronki Nowickiej?
Jaka jest Bronka Nowicka?
Relacja: Dziecko – Człowiek – Przedmiot
Świat zaproponowany przez Bronkę poznajemy z
perspektywy dziecka, jego na pozór prostej, bezanalitycznej refleksji, opartej
li tylko na impresji, zatrzymanej chwili, na zmysłach kodujących jednorazowy
stan. Dziecko wydaje sądy jednoznaczne: dobre lub złe. Bez komentarza. Dziecko
pozornie pozbawione jest doświadczeń, a przez to wydaje się być podatne na
uproszczenia. Nie komplikuje, nie tworzy operacji przyczynowo- skutkowych. To
co czuje, myśli, zdaje się być – na pierwszy rzut oka – bezwzględnie prymarne,
ale tak nie jest. Bronka wchodzi w świat ludzi i
rzeczy od zewnątrz. I wtórnie. To stan doświadczeń i ich jakość każe podejrzewać, że
była już w owym „wnętrzu”, wyszła z niego, a owo ponowne wchodzenie nie jest a
priori, jak może się zdawać. Bronka ludzi i rzeczy traktuje jednakowo – żadna
rzecz u niej nie należy do samej siebie, choć każda z osobna zachowuje osobliwą
niezależność. „Jesteśmy” fraktalami, częścią wszystkiego – chciałoby się orzec
po lekturze tomu.
Bronka sytuuje człowieka poza
człowiekiem, pozornie pozbawiając go rangi człowieczeństwa ( to samo czyni z
kamieniem pozbawiając go kamienistości – pogrywa tu z platońską ideą bytu,
zgodnie z którą każda rzecz ma swoją ideę, która jest gwarantem jej
istnienia), ale owo odczłowieczenie jest
paradoksalnie uczłowieczeniem w najwyższym stopniu. Wszystkiego; każdego
członka, elementu, organu, które u Bronki zyskują własną autonomię. ( ręka przypomniała sobie głowę i położyła się
na niej – Furtka ). U Bronki
Nowickiej rzeczy są inteligibilne, poznają
i same poddają się poznaniu. Ręce, włosy, język, stopy… próg, stół,
lustro… smutek itd. u Bronki są eksterytorialne – wyłączone spod jurysdykcji
czego/kogokolwiek, mają własne życie, intelekt, wolę.
W świecie Dziecka człowiek = przedmiot/ przedmiot= człowiek. „Dziecko wie,
skądś wie, że żadna rzecz nie należy do siebie”, ale jednocześnie takim
stwierdzeniem przydaje owym rzeczom świadomość własnego bytu. Przedmioty
podejmują świadome działania.„But, który się pręży gotowy do skoku. Skacze mi
do twarzy. Depcze mnie mój but” Wszyscy(…) patrzyli na to coś nowo narodzone,
czemu pościelowe guziki przez przypadek zrobiły oczy”( Poszewka).
To tu w świecie Dziecka nieustannie
dokonuje się doświadczanie podmiotowo – przedmiotowe. To w podmiocie poznającym
wzmaga napięcie. Owa relacja poznawcza odbywa się w ścisłym poczuciu
rzeczywistości, mimo że czasem może sprawiać wrażenie relacji metafizycznej. To
co dla każdego innego jest niemożnością,
jest transcendentne i wymyka się wszelkim możliwościom poznania, wejścia w głąb
materii, w strukturę przedmiotu, dla Dziecka jest możliwe. Ono eksploruje
przedmioty totalnie, na miarę swoich możliwości poznawczych.
Dziecko – Dziecko
Bronka Nowicka nieustannie mnoży
hipostazy. Dziecko uprzedmiotawia siebie „Obok kładzie siebie” ( Poduszka do
igieł), ojca, babki i wszystkie ich części anatomiczne, i rzeczy, które ich są,
i którymi są otoczeni. Dokonując tego zabiegu, wyposaża owe części w świadomość,
emancypuje je, daje im pełną autonomię „ moje nogi chodzą po pokoju, Ręce
bronią dostępu do uszu. (…) Moje nogi nigdzie już nie pójdą(…)Moje usta krzyczą
w jego rękę(…)” ( Próg). Podobnie zresztą ma się rzecz z przedmiotami,
pojęciami, np. „chwila, która nie chce iść”, smutek ( tu już zupełnie mamy do
czynienia z czymś absolutnie zaskakującym), który „leży obok. Nie topnieje.
Nawet się nie poci.”
Dziecko – Matka/ Dziecko – Ojciec
Kiepski obraz tych relacji wyziera z
poszczególnych tytułów tomu. Czasem strach pomyśleć, co się tam dzieje. Trudno
jednak oprzeć się wrażeniu, że niepokoi nas ten świat, w którym Dziecko „puka
do uwagi matki. Otwarte – na moment wykrojony z siekanego mięsa”. Matka jest
obiektem poznawczym jak wszystko inne dla dziecka, ale jednocześnie budzi w nim
tęsknoty, pragnienia. („Łyżka”)„Matka się nie dziwi – zna rzeczy, które daje
życie. Matka jest w ciągłym ruchu. „Matka myje garnek” (Zlew), „(…) ona ciężko
pracuje na progu.” ( Próg)
„Nie wolno budzić matki, na której noc
stawia odważnik” (Poduszka do igieł). „Dziecko (…) Chciałoby teraz zwołać
„mamo”, ale boi się, że ona przyjdzie z miską pełną brudów i będzie pocierać o
nie szarym mydłem. Przywlecze łyżki, noże i deski, żeby wystukać obiad dla
dwóch osób. Będzie skrobać rybę, zdejmować śmietanę z mleka. Pocić się, ale nie
płakać.” ( Ziemia).
I ojciec, którego ręce pewnego dnia
znalazły dziecko i zaczęły bić. Ten sam, który „kiedy matka była w domu, czuł
przymus ruszania się. Zostając ze mną, nie musiał” Dziecko myśli o nim:
„Pierwszy raz widziałam kogoś, kto robił tak mało, że tylko był. (…) Nic nie
powiedziałam, tylko zapukałam ojcu w czoło tak, jak się puka do drzwi. A
ponieważ nikt ze środka nie zapytał „kto tam?” – wyszłam” ( Drzwi)
Relacja Dziecko – Świat
Wielokrotnie udowadniana jest w prozach
Bronki Nowickiej niemożność ogarnięcia uniwersum Dziecka. Może dlatego też tak wybiórczo
świat zostaje ujmowany. Wyodrębnia ono z całości poszczególne jego elementy i
poddaje je oglądowi, usiłuje wniknąć w istotę rzeczy, ustalić wzajemne relacje.
Nic więc dziwnego, że świat wyłaniający się z owej swoistej, dziecięcej
wiwisekcji jawi się światem odkształconym, pełnym dziecięcej konfabulacji, oparty
wielokroć na na pozór tak bardzo nieprzystających do siebie asocjacjach, że w
pewnych momentach mogą zdawać się być dla czytelnika zupełnie nieczytelne.
Dziecko czaruje świat, ma możliwość
wpływania na bieg rzeczy: Niech będzie ruch. Niech mrówka ucieka po obrusie,
taszcząc okruch ciasta. Trzeba nam osy nad stół. Niech coś brzęczy” ( Łyżeczka).
„ (…pan głupek… ) wycelował patyczek w człowieka siedzącego na ławce: tamten
powoli przechylił się na bok i zasnął.
Widziałam, chociaż nikt mi nie wierzył: pan głupek stał na skwerze i dyrygował
światem”. ( Patyk).
Dziecko poznaje świat organoleptycznie,
szukając istoty rzeczy „ – Smakuje ci chryzantema? – zapytało dziecko kamień i
włożyło do ust płatki zbite w kulkę (…). Chrupała jak kapusta i smakowała
cmentarzem. /- Gorące – dziecko wsadziło palec w szarą górę (…)/ – Mróz – powiedziało i polizało oszronioną
furtkę. (…). Poczęstowało się ziemią… .
Dziecko odwraca
porządek rzeczy, to nie czas przepływa przez życie, ale „upływają ptak, las,
człowiek przy lesie, i liść. Wiatr przyszywa liść do beretu. Człowiek i beret
sprawiają, że liść nie mija tak szybko jak wiatr. Pociąg staje. Teraz liść pielgrzymuje
do czasu przeszłego (…). – Gdyby – myśli dziecko – biec szybciej niż pociąg,
można by dogonić wszystko, co było” (Okno).
Relacja Dziecko – Kamień
Czym/ kim jest kamień Bronki Nowickiej?
Kamień Bronki Nowickiej nie ma nic
wspólnego z bezduszną, nieożywioną materią, tą z frazeologizmów serce z kamienia, twardy jak kamień, kamienny
sen…
Jest wprawdzie amorficzny. Ale jest
osobowy.Jest jak wszystkie inne rzeczy u
Nowickiej inteligibilny. Z jednej strony ma w sobie paradoksalnie pewną
niecielesność, z drugiej zaś jest bytem, który istnieje naprawdę. Jest nie tyle
personifikacją, co personą – funkcjonuje z człowiekiem na równych prawach. Z
człowiekiem i rzeczami, którymi ten się otacza. Kamień myśli, czuje. Potrzebuje
pożywienia, by żyć. „ Boi się, że on umrze, bo nic nie je”. ( Poduszka do
igieł), „Tak dziecko karmiło kamień, żeby żył”. ( Popiół) Tworzy z podmiotem
mówiącym świadomą relację. Jest też pewną tajemnicą, której strzeże, jest
własnością dziecka, czymś absolutnie jego.
Czego więc chce Dziecko ( dla mnie wciąż
podejrzanie porte parole Bronki)?
Dziecko niemal jak rzeźbiarz lub demiurg
chce powołać kamień do życia, wyposażyć go wolę, a jednocześnie chce, by stał
się posłuszny jego woli, warunkiem sine qua non osiągniecia tego stanu rzeczy
jest nakarmienie kamienia, bo przecież, aby żyć trzeba się pożywiać. Dziecko
martwi się, bo nie umie nakarmić kamienia. Nie dlatego, że nie znajduje w nim
ust, „Wie – cały jest ustami. Nie wie do czego je przystawić, żeby chciały
jeść” (Poduszka do igieł)” – oczywiście nie kamień tu ma problem z jedzeniem,
ale usta, ( które mają intelekt i wolę)… Nie wiedzą gdzie się przystawić!
„(…) przystawiało kamień do wielu rzeczy, ale
żadnej nie ubywało” ( Bryła gliny)
„Kamień jadł ten widok razem z
dzieckiem, które już wiedziało: wyżywi kamień czymkolwiek, co przejdzie przez
zmysły. Nawet bryłą gliny, jeśli na nią popatrzy, zwykłą trawą- jeśli jej
dotknie. Może nawet samym myśleniem o trawie” ( Bryła gliny).
Czego jeszcze chce dziecko?
Mnie wydaje się i tego się trzymam, „
jak drewnianej poręczy” „(…){dziecko}chciałoby znaleźć się w ciałach i
zatrzasnąć drzwi, które da się otworzyć jedynie od strony świata. Matka i
ojciec waliliby w nie pięściami, ale dziecko słyszałoby tylko ćmę uwijającą się
między ciastem a workiem. Dziecko czesałoby włosy.”
Na koniec chciałoby odnaleźć swój kamień
odebrany mu przez ojca, wyrwany z gniazda, pożarty przez studnię… (…) Zanim
przetoczy się czas.
Jaka jest Bronka Nowicka? Jakie jest je „poetyckie uniwersum? Co sczytałam
z książki „ Nakarmić kamień”?
Otóż:
- jest postturpistyczna – pociąga ją
starość i brzydota,
-
podmioty sygnowane są w tytule, bez tytułów prozy Bronki Nowickiej
byłyby zbliżonym do bełkotu ciągiem zdań.
-
za sprawą Bronki/Dziecka – ( tu może mamy do czynienia z porte parole
Bronki) dokonuje się komplementarne
spełnienie relacji poznawczej na linii
przedmiot – podmiot.
-
Świat Bronki Nowickiej jest wielką metaforą? Pewnie. Jest jej wielką
odmianą jest wielką personifikacją. Tu jedna ręka pracuje, druga podpiera
głowę” ( „Pudełko”) , „Po kilku dniach bycia na miejscu ręce jadły, piły i
pstrykały palcami. Za jakiś czas zachciało im się bić. Wtedy ojciec pokazał im
mnie.” ( „Kieszenie”).i czyni to rozmyślnie sama z siebie, bez potrzeby
uruchamiania wszystkich operacji mózgowych.
- świat Bronki jest przeorganizowany, zburzona
rekcja, pogmatwane relacje przedmiotów względem siebie, zupełnie inaczej
zorganizowane przestrzeń….(„droga z wody”)
- uciekanie się do swoistych katachrez
może męczyć czytelnika, jeśli intencja nadawcy, mimo prób ,wciąż
pozostanie dla niego nieodczytana.
-
dziwna jest
u Bronki relacja między „ja” podmiotowym a czymś, z czym się (dziecko) styka.
Przy pierwszym czytaniu jest wydawać się może nieistotna, dopiero przy ponownym odczytywaniu
staje się niemal fundamentalna dla zrozumienia brończyńskiego świata i dopiero
wówczas czytelnik przenosi tę lekturową refleksję do pozalekturowego świata. I
tam – w czytelniku pozostaje i funkcjonuje na zewnątrz tekstów jako pewna prawda
o świecie. I tu możemy mówić o zbiorze Bronki Nowickiej „Nakarmić kamień” jako
o książce, która nie pozostawia Czytelnika obojętnym, nie daje mu nasycenia,
nie jest skazana na jednorazowość.
I jeszcze smutek jest u Bronki…
Jak wszystko inne: ludzie, przedmioty,
pojęcia jest potraktowany został prze Bronkę Nowicką ontycznie. Jest nie tylko –
jak wszystko inne u Bronki Nowickiej – inteligibilny,
jest bodajże jedynym w tym tomie podmiotem, który niejako „z zewnątrz”, sam z
siebie nawiązuje kontakt z Dzieckiem, staje się jego nauczycielem, mówi o
pewnych zobowiązaniach wobec Dziecka, mam wrażenie, że jako jedyny
uczestniczy w owym świecie Dziecka na
zasadzie dialogu. „- Jak to jest – zapytał (smutek), składając gazetę, że ty w
ogóle nie potrafisz płakać? Nie jesteś przecież zwierzęciem, tylko małym
człowiekiem, powinnaś mieć te sztukę w małym palcu. Zobaczymy, czy czasem nie
płaczesz do środka. (…). Gdy dziecko wylało już wszystkie zaległe łzy, smutek
powiedział: – Teraz nauczę cię, jak
się płacze. Jeśli tego nie pojmiesz, możesz utopić się w sobie. ” (Statek)
I
w rzeczy samej jest on – ten smutek przejmująco smutny. Smutny, bo nie tak chciałoby
się myśleć o Dziecku i jego świecie, bo
nie tak miało być… „To dobrze; żeby przełknąć
smutek, nie wystarczy go umyć, trzeba go obrać ze skóry.
.
Smutnie Bronka, smutnie, ale pięknie
Bronka, pięknie……….. ( i mądrze). Nike
dla Bronki!
Ps. A ten cytat na długo zapamiętam
„Dlatego dziecko umiera trochę. Umierać
więcej, trzeba mieć dla kogo”… ( Ziemia)
A na koniec polecam rzeźby Hirotoshi
Itoha. Jaka piękna ilustracja!