Każdemu trzeba dać szansę… Piękne i jakie wspaniałomyślne!
„A ja nie wiem i nie wiem i tego się trzymam jak
zbawiennej poręczy” – pozwalam sobie na Szymborską… Tylko, że ona pisała te
słowa w odniesieniu do poezji, czyli czegoś tak dalekiego od codziennego życia,
a bliskiego ludziom, dla których poszukiwanie odpowiedzi na ontologiczne pytania
współczesnego człowieka staje się sensem życia i żródłem wszelkich działań, dla człowieka poszukującego wiedzy o sobie samym i własnym
losie. Pisała tu o poezji, która stanowi wartość dla człowieka oczekującego od życia czegoś znacznie więcej niż tylko
zaspakajanie prymarnych potrzeb... Prozaicznych i trywialnych...Ja zaś idąc za słowami poetki, chcę zupełnie
zboczyć z owych bardzo wysublimowanych i rozintelektualizowanych dywagacji i
zejść na ziemię (w zasadzie łupnąć o nią, by walnąć się w ten mój pusty łeb i
wpuścić doń nieco rozsądku). Nawbijano mi, sama też sobie dokładałam, że każdy zasługuje
na szansę, że ludzie mają prawo błądzić, mylić się, zawracać i wciąż, i wciąż próbować.
Dygresja:
Kiedyś
usłyszałam przypowieść o meduzie. Pozwolę sobie:
Otóż :
Brzegiem
morza szedł mężczyzna, który zbierał z
brzegu i wrzucał do morza wyrzucone przez fale meduzy. Parzyły palce, raniły
boleśnie, lecz on pochylał się i garściami chwytał kolejne.
Naprzeciw
szedł inny. Zapytał:
- Po co
pan to robi? Przecież ich jest tysiące tysięcy. Wszystkich i tak pan nie
uratuje.
Mężczyzna
trzymając jedną na ręku, spojrzał na przybysza i odrzekł:
- Tak.
Wiem, ale dla tej jednej to jest ważne.
Tak więc ja też, urzeczona mądrością, logiką wywodu i
szlachetnością postępowania weszłam do klasy. A niech sobie inni gadają,
niechaj drwią pod nosem i sarkają za plecami. Poszukam swoich meduz!
Zaczynam
z grubej rury. O tradycji i kulturze, o potrzebie poszukiwania własnych korzeni…
Przez
klasę przechodzi pomruk:
- Co ona
piedroli.
Mityguje
ktoś inny:
- Zamknij
p…dę!
Robi się
zamieszanie. Padają coraz to bardziej siarczyste zwroty i frazeologizmy,
których zupełnie nie rozumiem.
„-
Szmato!”„- Co zdziro!” – rozmawiają ze sobą dwie panny. Oddycham z ulgą, bo myślałam
że to do mnie.
Jednemu
zachciało się… splunąć. Natychmiast! Więc zaciąga z głębi trzewi i odchylając głowę
w tył, pozbywa się dokuczliwych złogów tuż pod kaloryferem.
Biorę
głębszy oddech. I dalej.Dobieram wyrazy.
Nie mądruję się. Zależy mi na meduzach.
W jednym
kącie grają w karty, w drugim chłopak prowadzi ożywioną rozmowę przez telefon. Któryś
leży na ławce zakryty kapturem, dziewczyny totalnie mnie ignorują, nie kryjąc
swej pogardy i złości, że przeszkadzam im w konwersacji.
Mnie
ponosi… fantazja i wizja misji..
Mówię o
kulturze, opowiadam ciekawostki o satyrycznym, erotycznym, kontrowersyjnym
zabarwieniu…( pewna autentyczna historia, która przydarzyła mi się we Francji –
dla tego teksu jej sedno nie ma żadnego znaczenia).
Oho!
Przez chwilę spojrzenia są skierowane na mnie. Co niektórzy rozparli się na
krześle, rzucają pytania. Jeden nawet zapytał, czy lubię seks. Odpowiedziałam zgodnie
z prawdą.
Końcówka
lekcji mija. Wychodzę. Prawie pozytywnie zbudowana. Między dwoma budynkami stoi
grupka.
-Au revoir – rzuca jeden (widać spodobało mu
się to słowo)
- Spierdalaj – słyszę od drugiego.
To pewnie moja meduza…
Z czasem o moich meduzach.
(Mam bardzo już poparzone ręce…)
Nauczyciel-szyderca. Niestety raczej typowy obraz stosunku nauczycieli do uczniow. Biedna, udreczona Pani, ktora z wyskosci swego intelektu pochyla sie nad motłochem, a motłoch swoje, a Pani cierpi. Utworzcie konkurs na najlepszy epitet na młodzierz, bo słyszalam od was juz rozne porownania. Meduzy maja duze szanse na wysokie miejsce.
OdpowiedzUsuńDroga Pani Anonimowa wprawdzie nie odpowiadam na anonimy (wszak blog , to nie publiczne forum i nie ma obowiązku gościć osoby, które robią wszystko, by urazić, obrazić, czy też wylać żółć. Jednak zaintrygowały mnie owe wpisy na moim blogu. Owe Meduzy to żadna inwektywa z ust „Pani, która z wysokości swego intelektu pochyla sie nad motłochem”, ale „wyjątek z przypowieści”. „Motłoch” zaś, jak Pani Anonimowa raczyła określić, sam się Motłochem czyni i, ba! wcale nie oczekuje, by się nad nim chylić… Sam wybrał, sam ma! W kwestii „udręczenia”, dobrze, gdyby mnie pozostawiono ocenę moich emocji.
OdpowiedzUsuńI jeszcze odnośnie komentarza, pod innym wpisem.
„Niunia”- Ładne to określenie Pani Anonimowa. Taak! W istocie- oto rozterki egzystencjalne.
post scriputum.
Zapraszam do jawnej dyskusji. Cóż to z bohaterstwo rzucać kalumnie bez nazwiska/.
Pozdrawiam gorąco