Sobotnia play lista – na przekór wiośnie
– jej zieleni i żółci – w różnych odcieniach czerwieni
Wprawdzie wiosna ma kolor zielony:
zielone trawy, banalne pączki na gałązkach, zieleniejące się krzewy i
zielonkawe krzewinki, żółty – jak
kaczeńce z mięsistymi, nerkowatymi liśćmi i słoneczne żonkile. Ale mnie na przekór opętało
na czerwono. I chyba nie tak zupełnie jest to nie a' propos. I tu pozwolę sobie
na ciąg całkiem niespójnych asocjacji, które nie mają służyć logicznemu wywodowi, a
raczej stanowią konsekwencje wiosennego roztargnienia i nieokiełznanej
fantazji... Ta też znajduje tutaj wyraz jako absolutnie ekshibicjonistyczna forma wyrażenia siebie. ( Łoj! Ależ dałam!)
Tak więc
wiosna to czas rodzenia się wszystkiego albo po raz pierwszy albo kolejne
odradzanie. Na każdym kroku mamy naerotyzowane tropy – pękające, nabrzmiałe
pąki, kokieteryjne rozwijające się listki, nieśmiało, zalotnie wyglądające z
ziemi kwiatki, kwiatuszki i kwiateczki o mniej lub bardziej wyrafinowanych
nazwach. Po parkach, uliczkach, po ścieżkach snują się zakochane pary. Świat kipi erotyką… Świat pięknieje. I chce
się żyć! (W Japonii wiosna jest eufemizmem na seks tu wolę pozostawić sprawę,
bowiem shunga- wiosenne obrazy- bardziej zbliżaja do pornografii. Ta z kolei
dla mnie jest mało wiosenna, nie tak subtelna i delikatna, i tak… cudnie prowokująca)
I mnie się owa wiosna na przekór
wszelkim jej obrazom kojarzy z czerwienią… Kiedyś usłyszałam, że czerwony – to wołanie
o seks…
A ja lubię czerwone usta, czerwone szale
i sukienki…
Dlatego
zaczynam od tego Chris de Burgh
(
ależ się działo….)
A
jeszcze wcześniej… Kiedy wiosna trwała cały rok
Czerwony
jak cegła
I
w charakterze Sztywny Pal Azji
A
teraz lekka aberracja, ale godna uwagi. Też przywodzi na myśl wiele momentów ważnych i pięknych. Ta propozycja to perfekcyjne połączenia
muzyki i słowa ( obydwa tworzywa bliskie mi). Oto Zamachowski i Preisner, i Szymborska i Kieślowski – Wielcy Nieobecni ( ze ścieżki dźwiękowej Trzy kolory-
Czerwony)
Jeżeli
już o czerwieni, to nie może zabraknąć Polowania
na Czerwony Październik
Nastrój tak różny
i kapryśny niczym wiosna… I teraz w gotyckim stylu Closterkeller Czerwone wino
I
jeszcze to Cienka czerwona linia
Muszę
zakończyć sentymentalnie Ewa Demarczyk
Na
koniec mój ulubiony autoportret ( oczywiście z czerwonym akcentem)
****
Jestem pomieszaniem
klasyki
i tandety
Takie mam dziwne o sobie mniemanie
z klasyki
to czerwone usta
jak u Rossetiego Proserpine czy Lady Lilith
to bodaj jedyny element
dalej już nijak nie ma maestrii
żalu też nie
tandeta
tu wysokie obcasy
z lekkością bytu ścieram
różne parkiety
daleka od klasycznego tanga
nie tańczę na płótnach
jak Salome Moreau
wypijam haustem szklanę wina
z czerwoną szminką stawiając ją
w salonie
zasada decorum
pozostała w niedokończonym eseju o Cyceronie
Jestem pomieszaniem
klasyki
i tandety
Takie mam dziwne o sobie mniemanie
z klasyki
to czerwone usta
jak u Rossetiego Proserpine czy Lady Lilith
to bodaj jedyny element
dalej już nijak nie ma maestrii
żalu też nie
tandeta
tu wysokie obcasy
z lekkością bytu ścieram
różne parkiety
daleka od klasycznego tanga
nie tańczę na płótnach
jak Salome Moreau
wypijam haustem szklanę wina
z czerwoną szminką stawiając ją
w salonie
zasada decorum
pozostała w niedokończonym eseju o Cyceronie
Jak to zwykle bywa – więcej było na początku krzyku
i prowokacji… Wiosna niechaj panoszy się
wszędzie, niech fruwają motyle wokół i w
nas… A swoją drogą czerwony to w rzeczy
samej intrygujący kolor. Nieprawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz