Zawiośniało mi w głowie, w sercu i w życiu…. Wczoraj wracałam z
pracy z I. Wysiadłam kawałek od domu, nie chciałam, by manewrowała na niewielkim placu,
a poza tym była to bądź co bądź okazja zaczerpnąć
świeżego powietrza. Szału nie było! – Jakieś dwadzieścia metrów. Wysiadłam stargana pracą, a na domiar
niezbyt zdrowa. Koniec zimy mnie
doprawił. I nagle słyszę jakiś
rozgardiasz. Całą chmarę rozwrzeszczanych ptasząt. Pogłupiały?! Przecież ledwie słońce wyszło, a
te czynią rwetes . Podeszłam do pierwszego ogołoconego drzewa. A tam
zatrzęsienie wróbli. Nad nasypem promienie
słońca przesmykiwały się między konarami. Świat jeszcze brzydki i szary.
Ziemia rozmiękła i nasączona niczym gąbka. Od rzeczki niosło… Wzdrygnęłam się,
bo chłodne powietrze wdarło się przez rozchylone poły płaszcza.
Rozhisteryzowane ptaki wołały za mną… Wpadłam do domu wprost na bukiet żółtych
żonkili.
-Coś jest do ciebie – powiedział.
Wzięłam do ręki białą kopertę. Zawiośniało mi w głowie! W sercu
załomotało!
I już być może w kwietniu ukaże się moja książka „Spotkania przy lustrze”.
Wkrótce o
niej opowiem…
To wspaniale!!! Gratulacje! pozdrawiam! Monika
OdpowiedzUsuń