Koniec wakacji…. czyli nie
ma tego złego, co by na dobre nie wyszło….
Koniec wakacji! Wypadałoby
poutyskiwać, ponarzekać, pomarudzić, że się skończyło dobre, wypadałoby pofantazjować,
co by było gdyby…. A ja nie! Nie będę narzekać! Skończyło się i basta! Wszak kiedyś
napisałam, że co się zaczęło , musi się i skończyć… I tak mam lepiej niż inni….
Nie udało mi się ziścić marzeń – zdobyć nowego, rzetelnego wydawcę, wygrać
jakiś konkurs, schudnąć 15 kilo. Nie
udało mi się doprowadzić domu do stanu absolutnie idealnego, nie skończyłam
kolejnej książki ani nie zaczęłam następnej i nadal oglądam Capo Verde w Google Grafice.
Ale wypoczęłam, pokazałam mojemu synowi piękne miejsca, napisałam kilka dobrych
wierszy, przeczytałam parę dobrych książek, oglądnęłam filmy, na które zawsze żałowałam czasu albo go
zwyczajnie nie miałam…. Mam też kilka momentów, które na kolejny rok staną się
ważnymi punktami odniesienia… A nade wszystko wciąż mam marzenia do spełnienia…
Powiadają, że co się odwlecze , to nie
uciecze. I tego się trzymam. Za rok znowu wakacje! Przede mną długie, szare popołudnia i wieczory. Przestanie mnie gnać i ciągnąć Bóg wie dokąd. Zakopię się w koce, poduchy i będzie błogo, miękko...To sio tęsknoty i smutki!
A teraz hajda! Do pracy! Pacholęta czekają! Hej ho, hej ho! do pracy by się szło!
A teraz hajda! Do pracy! Pacholęta czekają! Hej ho, hej ho! do pracy by się szło!
Ze wszystkim się zgadzam, ale w te czekające w szkole z utęsknieniem pacholęta to nie bardzo wierzę... :)
OdpowiedzUsuńjakoś muszę budować wiarę w sens tego, co robię :)
OdpowiedzUsuń