Kiedyś, kiedy
byłam młoda - bo jakby na to nie patrzeć, przy całej sympatii dla ludzi chcących
temu zaprzeczać młoda nie jestem już od dość dawna (można powiedzieć wiele: w kwiecie wieku, niestara, dojrzała, w sile wieku) - przywiązywałam wielką wagę do
konwenansów.I o dziwo! Wciąż mi coś nie wypadało; spodniczka za krótka,
spódniczka za długa, kolor szary, a nie różowy, wypić lampkę za dużo albo nie
wypić wcale. Trzymałam się kurczowo różnych etykiet, bo… wciąż byłam na
cenzurowanym
- No wiesz, tak głośno się śmiać w restauracji?! Komu jak komu, ale
tobie to nie wypada.
- Wybacz, moja droga, ale jesteś już w takim wieku, że taki kolor ci
absolutnie nie przystoi.
- Masz już męża, dzieci i nie
byłoby to dobrze widziane, gdybyś poszła z koleżankami do dyskoteki.
-Kto to widział, aby kobieta zamężna, matka dzieciom, sama siedziała w
restauracji i na domiar wszystkiego popijała lampkę wina, albo co gorsza piwo.
- No co jak co, ale chyba nie wyobrażasz sobie samej jechać na
wczasy!?....
Obwarowana zakazami,
nakazami, ograniczeniami wypełniałam wszelkie
swoje role życiowe, skrupulatnie przestrzegając niepisanych zasad, aby nie
skompromitować się, nie przynieść wstydu mężowi, dzieciom, uczniom, teściom, rodzicom,
sąsiadom, szwagrom, zięciom, koniom braciom. Niekiedy miałam wrażenie, że
wszyscy na mnie patrzą, z przygotowanym palcem wskazującym, by mi
pogrozić, jakbym nie daj bóg, wyszła
poza przyzwolone ramy. Co mnie to
zdrowia kosztowało, to szkoda słów!
Ale teraz doszłam do momentu, kiedy mogę wiele, bo już,
co miało się stać się stało! Mam swoje
lata, jestem teściową, babcią. Ustabilizowałam swoją pozycję, umocniłam się na wszystkich
płaszczyznach. Zadbałam o opinię. Lata pracy!I teraz mogę
nosić różowe bluzki, mogę biegać w balerinach, oszczędzając nadwerężone przez
lata noszenia szpilek nogi, mogę tańczyć albo nie tańczyć, mogę śmiać się na głos
i opowiadać sprośne kawałki, mogę kokietować ( bo i tak nikt na serio tego nie weźmie), mogę się uczesać starannie
albo się nie czesać ( bo i tak przez lata ludzi przywykli do takiego a nie
innego mojego wizusu). Stać mnie na dystans! I nie czerwienię się już przy
obcych i gula nie rośnie mi w gardle, kiedy mam przemówić publicznie, i mogę
sobie pograć w restauracji na pianinie. Mogę jeździć na rowerze w krótkich
spodenkach albo w zwiewnej sukience i mogę śpiewać na całe gardło, kiedy jadę
samochodem. Mam w sobie luz!
Taptaraptadadadadadada
http://www.youtube.com/watch?v=EK8oWDluu18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz