zdjęcie z Internetu |
Kiedyś częściej
wracałam pamięcią do przeszłości. Budziła się wówczas we mnie ogromna tęsknota.
Bezpowrotność czasu, dziwne poczucie straty czegoś absolutnie nieokreślonego. Wszelkie
niespełnienia bolały, ściskały, rwały.
Czego mi było żal? Nie wiem. Zapachów łąk, które tkwiły w pamięci, ukradkiem
kradzionych pocałunków, smaku zakazanego owocu. Wciąż miałam wątpliwości, czy
dokonane wybory były najlepsze z możliwych. Wiele zdarzeń zadziało się poza jakimkolwiek
moim wyborem. Byłam młoda. Rzadko wybiegałam w przyszłość, chociaż miałam
świadomość, że to ku niej winnam kierować zainteresowanie. Stanowiła wielką
niewiadomą, wiele zależało ode mnie, mogłam w dość dużym stopniu ją tworzyć,
lepić według własnych wyobrażeń.
Nie umiem
uchwycić momentu, kiedy mi przeszło. Ale nazywam to sobie dojrzałością. ( taka
sobie nazwa). Rozpierzchły się młodzieńcze tęsknoty. Przeszłość dokonała się.
Nie przywołuję młodości, bo się skończyła.
Dla mnie z pierwszą ważną śmiercią. I nie czas roztrząsać minione stany rzeczy. Teraz wciąż myślę o
tym, co będzie. Pytania cisną się, a ja znajduję
radość w kolejnym dniu, który przychodzi. Lubię żyć, chociaż coraz bardziej
boję się życia. Nieodwracalności, bezpowrotności, ostateczności… I wciąż mi się
wydaje, że gdybym miała moc zatrzymywania czasu, to chciałabym go zatrzymać właśnie
teraz.
Ale nie mam, więc do kolejnego
jutra..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz