Coś poza
związkiem, poza sensem….., czyli trzeba marzyć … i wierzyć, bo życie płata różne figle…
Przepraszam. Przepraszam i kajam się przed Wami!
Miałam stworzyć z tego jakiś wpis…. , ale… Zabrakło mi siły ( po ludzku), chęci
(po ludzku)… pomysł kołacze się we łbie ( takie- kiełbie we łbie). Tymczasem
dla nadania f o r m y – coś!
***
kropla
brzemienna kolejną łzą zawisła
na brzegu rzęs
wahając się
spaść
czy
perlić się w ukryciu
strząśnięta nieopatrznym ruchem powieki
rozpękła się niczym mydlana bańka
spłynęła
żłobiąc koryto zmarszczki
pozostawiając kolejny ślad na
mapie twarzy
umęczonej nieustanną zmianą mimiki
następnej roli do odegrania
bez zbędnej eksklamacji i teatralnych gestów
zebrana
pozostawiła gorzki smak na końcu
języka
***
wieczory są najpiękniejsze
to nic
że ranek był podły
a cały dzień niósł gorycz porażki
pocałunki zostały
w rannych zwidach
w nieprzetartych po nocy powiekach
w niespłukanych ożywczym strumieniem wody
w pełnej samotności łazience
śniadanie legło na obrusie
dalekim od tego na obrazie Maneta
( choć zbędny zdaje się być ten drugi…
a może nie)
trywialny obiad ze sztuką mięsa
po nim sjesta
(wyrzucone poza nawias spełniającej się bajki)
a romantyczna kolacja
skończyła się na przyswojeniu pojęcia ze słownika
suchego
zupełnie nie a'propos
ale z sympatycznym konsonansem
pachnąca śledziem i octem
jak za czasów sponiewieranych przez współczesność
fantasmagorią
w której można zakląć świat
zrodzić miłość wypełniającą
absolutny desygnat
pozostający w sferze
wiecznych oczekiwań
wieczory są
obietnicą spełnienia
do rana
kiedy świt przyzywa nowy dzień
popłynęłam....
OdpowiedzUsuń