Szlag mnie trafia! O tempora! O mores!
Coraz częściej żywię przekonanie, że żyjemy w świecie totalnego zakłamania,
wyrafinowanej konfabulacji, w świecie
podwójnych standardów, udawanej moralności. Wszystko zdaje się być wywrócone do
góry nogami! Cóż mnie tak zbulwersowało? Czy może ktoś pomyśli, że pada mi na
głowę, bo kwarantanna, bo wredny czas,
bo sobie nie radzę! Otóż nie! Nie pada mi na mózg! To, że siedzę w domu, nie
stanowi dla mnie wielkiego problemu. Największym zmartwieniem dla mnie jest to,
jak poradzą sobie ludzie, którzy tracą dochody, czy to pracownik, czy też
pracodawca. Szkoła? Uczniowie! Wierzę, że dadzą sobie radę, choć być może będą musieli udźwignąć nieco więcej. Mimo
gadulstwa, które uskuteczniam z większym lub mniejszym powodzeniem, jeśli
zdarza mi się już mieć audytorium, jestem typem domatorki, lwicą kanapowo –
fotelową. Nie nudzę się sama ze sobą, a teraz – z uwagi na restrykcje płynące w
związku z epidemią – przymus siedzenia
powoduje, że mam więcej czasu na autorefleksje. Ale o co w takim razie chodzi,
ale o co chodzi, Panie Zielonka? Ano siedzę sobie przy komputerze, latam po Fejsbookach, Instagramach, zaglądam tu i ówdzie. I widzę! A tu pani z
telewizji – jedna, druga, trzecia, a co następna to mądrzejsza, bardziej
przejęta losami ludzkości, wybałusza na mnie wymalowane oczyska, sypią się ze
spojrzeń bazyliszkowe groźby, nakazy, przymusy. „Zostańmy w domu. Tylko
odpowiedzialność, troska o innych są w stanie uchronić nas przez niechybną
zagładą”, w kolejnym antenowych wejściu, w kolejnym wpisie na FB, na
Instagramie, twiterze, gdziekolwiek jedna pani z drugą panią wpuszczają nas do
swoich domów, swojego życia, nie skąpią intymności, oznakowane hasztagami
pokazują jak pięknie być w domu, jak cudowny to czas, przy tej okazji, całkiem
przypadkiem i ad hoc pokazują nam swoją
łazienkę, w której to zachęcają nas, byśmy pomimo moru i grozy wciąż były piękne
za sprawą też całkiem przypadkiem
widniejącego kremu. I etc. No coż skoro jeszcze można się wylansować, zarobić grosz.
Pieniądze nie śmierdzą. Ba! Są potrzebne. Zwłaszcza teraz. Ale, ale zaraz potem
taż sama pani z telewizji wrzuca fotę! Lata ze szmatą po balkonie, wystrojona w
buty z logo firm premium, szoruje okna( chociaż na ogół wcale tego sama nie
robi! Samotny spacer. Żeby nie było! Ona to nie tak, jak inni. Owszem
wyściubiła nos z domu, ale daleeeeeeko od ludzi. Konspira się rozwija. Inna
znów w sklepie – brunetka wieczorową porą – bo zabrakło farby i kremu na
zmarszczki, ale żeby nie było – nikoooooogo w promieniu kilku metrów, nawet
kasjerki! I pewnie można by mnożyć inne
fantazje jak, czym za ile można zażegnać koronadepresję. Wszędzie lans, lans
lans. A potem ze srebrzystego ekranu nawoływać: klaskajcie w dłonie, grajcie na harfie, grajcie na cytrze,
wychwalajcie cuda fantastyczne czynione przez lekarzy, pielęgniarki, ratowników.
*
Albo jeszcze z innej beczki. Żeby nie było! Absolutnie nie jestem
zwolenniczkę partii rządzącej. Mam im tyle do zarzucenia, że czasu mogłoby
zabraknąć w moim zaawansowanym bądź co bądź wieku. Że wspomnę tylko jak mi
szkołę popsuli, jak mi pokrzyżowali życie, jak odebrali mi szansę na to, że
kiedykolwiek będę miała poczucie stabilizacji, do której dążyłam, solennie i
rzetelnie wypełniając wszelkie powinności. Ale
mniejsza o moje osobiste poczucie zawodu. My – przeciwnicy zarzucamy im,
że są psujami, że rozmontowali polską gospodarkę, szkolnictwo, rolnictwo,
kulturę… Bo, w naszym mniemaniu i na podstawie statystyk, tak jest. Prawda
pozostaje prawdą! Zarzucamy mowę nienawiści, niewybredne epitety, posługiwanie
się kłamstwami i manipulacją. I czynimy to… no właśnie? Językiem
parlamentarnym, używając zwrotów grzecznościowych? Nikt nikomu nie odmawia
prawa do własnego zdania, prawa do sprawiedliwego osądu, prawa do wyrażania
dezaprobaty, prawa do kwestionowania nieuczciwości, braku kompetencji, profesjonalizmu. Powiadają, że kto mieczem wojuje. A tu miecze
w obu rękach. Po prawej i po lewej stronie. I śmigamy ostrzami przed nosem. Bij
zabij!
*
Mój
tata – niezapomniany, nieodżałowany – opowiadał mi często taką ot! powiastkę o
żydzie. Otóż któregoś razu żyd- Mosze
mówi do swojej żony Racheli, że idzie na wojnę. Ta w płacz! Że po co? Że
na co? Pośród lamentu i złorzeczeń na
los Mosze uspakaja żonę:
- Pojdę na wojnę zabiję kilku i wrócę.
Na co wcale nieuspokojona Rachela, nie przestając
szlochać dopytuje:
- A co będzie Mosze, jak ciebie zabiją?
Na co żyd zdziwiony, zagarnia żonę do
siebie i pyta:
- A mnie za co?
No właśnie...
*
Filozofowie,
etycy, pisarze, dziennikarze, piosenkarze, komentatorzy rzeczywistości
przywoływani „zdalnie” w różnych programach radiowych, telewizyjnych, na
portalach internetowych z pewną dozą zadumy, acz smętnie i z pesymistycznym
pobrzmiewaniem ferują wyroki. Świat po pandemii już nie będzie taki sam. Oj nie
będzie!
I bardzo dobrze!
Może wreszcie czas na zmiany, czas przejrzeć na oczy, w siebie, obok siebie, za
siebie i w przód… I niech ten świat nie będzie taki sam! Bo przecież pięknie nie
jest. Oj nie!
"Kto bez winy, niech pierwszy rzuci kamień."
Nie schylę się...
Tak myślę, że świat miał kilka okazji, żeby się zmienić (wojny, terroryzm, Katrina) i się zmienił... na chwilę. Teraz też tak będzie, tylko ciut dłużej.
OdpowiedzUsuńLadna strona, polecam też urokmilosny24.pl
OdpowiedzUsuń