Rzymskie impresje
No i przyszła. Szara, bura i drzewa niepotrzebnie łyse. Ciężkie chmury
złowieszczo przetaczają się po niebie. Próżno szukać uroków. Po złocie,
szkarłacie i zieleni ani śladu. Ani słychu frywolnego trelowania ptaków w
pobliskich krzewach. Ani szelestu liści rozpościerających się dywanem na całej
połaci. I parki opustoszałe, i ławki osamotnione.

Rzym i Florencja przywitały mnie słońcem. Z niegasnącym apetytem chłonęłam
to wszystko, co już znałam, odnajdywałam znane miejsca, rozpoznawałam tropy i
nieustanne zachwycałam się. Do bólu w piersiach, do zapatrzenia. Ginęłam w
małych, ciasnych uliczkach i odnajdywałam się. Z
butelką (właściwie małą buteleczką białego Frascati) snułam się po mieście,
mijałam przytulne trattorie, malutkie sklepiki, nie pragnąc niczego nad to, by
się zgubić, by zostać tam na zawsze. (Dobrze, że wino się kończyło, bo po lekkim
oszołomieniu wracał mi rozsądek i wiedziałam, że to tylko chwile, a prawdziwe życie
toczy się tu, gdzie jest moja rodzina.)Niemniej jednak mam na długi czas obrazki
pamięci, które uspakajają mnie, pozwalają przystanąć, przysiąść, zająć się,
choćby pisaniem, bo już mnie nie gna,
nie pili.
I ilekroć źle, i jesień szara, bura i drzewa niepotrzebnie łyse, i ciężkie chmury złowieszczo przetaczają się po niebie, i świat wokół paskudny; zamachy, nienawiść… Ja mam swoją wiosnę w sercu i obrazki pod powiekami; budzące się do życia Campo di Fiori, ocienione krzesło w Tucci na Piazza Navona, dyskretny urok maleńkiej florenckiej trattorii Note di Vino przy urokliwej Borgo dei Greci albo też ukryte przed wścibskimi oczami zaczarowane podwórce z podniszczonymi freskami, Bóg wie czyimi, ale zacnie wyglądającymi na obrośniętych bluszczem i jaśminem ścianach, na których historia zapisała się zdobnymi kartuszami, emblematami. Mam obrazki wyrastających nagle i nieoczekiwanie maciupeńkich ołtarzyków i figurek różnych Matek Boskich od Bolesnych, Karmiących, po Szkaplerzne czy Pięknej Miłości, zaułków prowadzących donikąd i górujących nad Rzymem parasolkowatych pinii.
Mam je teraz w sobie i pozostaną we mnie. A kiedy odezwą się tęsknotą, wtenczas powrócę… Zostawię ową nudną szarość i przez krainę błękitu, obserwując z okien samolotu połyskujące niczym srebrna łuska dachy nieznanych domów, w których szczęścia i nieszczęścia, obojętność i brak miejsca na myślenie o innych, w których życie toczy swój czas… i powrócę…
![]() |
Dodaj napis |
Rzymska architektura to niesamowite wręcz pejzaże - ogromne i szerokie budowle, witraże, ciasne uliczki. Wiedzieli co robili.
OdpowiedzUsuń