Kończę kolejną
powieść. I znów nie udało mi się stworzyć bestselera na miarę Greya, czy choćby
Rozlewisk. Nie mam w sobie owej lekkości i nie potrafię ze swadą pisać o przysłowiowej
dupie – marynie. Czym powinna zająć się literatura, aby stała się atrakcyjna
dla czytelnika? Czy należy szukać tylko czytelnika, który z trakcie lektury
chce odskoczyć od swojej szarej codzienności do pięknego świata blichtru, picu
i fabulacji – w ogromnej mierze niemającego
racji bytu w świecie rzeczywistym? Czego potrzebuje i czego poszukuje ów
czytelnik? Tego nie wiem..
Roztrząsa się
literacko historyczne zawiłości, budząc uśpione animozje międzynarodowe,
międzynarodowościowe, międzypokoleniowe…ale mam wrażenie, ginie gdzieś
jednostka, uwikłana w losy kraju całkiem przypadkiem, niechcący, bez osobistego zaangażowania.
Więc ja sobie takiego człowieka biorę
na warsztat i analizuję go i opisuję i czasem rozbieram na czynniki pierwsze i
czasami się nim bawię, czasami go wikłam w historię, a czasami pozwalam mu, by
robił co chce. I to jest mój bohater. Moi
bohaterowie. Człowiek rzucony w wir historii, często wbrew sobie… A może nie
często, a najczęściej… ( jedna z powieści). I jako jego twórca – Stwórca nakazuję mu trwać w
owej zastanej rzeczywistości albo walczyć…( druga z powieści) I daję mu
wszelkie człowiecze prawa! I bywa, że życie mojego bohatera (-ki) bywa jest
podszyte tchórzostwem…o własne życie. ( kolejna z powieści) I ładne – nieładne?
Prawdziwe… Bo człowiek zawsze w gruncie rzeczy pozostanie cholernym egoistą. I
nie ma nic ponad indywidualne „tu i teraz”. Jasne! Bywa inaczej… ale wtedy
powiada się o JEDNOSTKOWOŚCI….A ileż może być jednostek w tłumie? Piętnastu
tysięcy? Stu tysięcy? Miliona?
Kropla w morzu! Więc pewnie nie wymyślę
nigdy bohatera na miarę Odyseusza, Makbeta, czy Vadera, ani nawet pomniejszych
jak Małgosia z Rozlewisk czy inni, ale może to będzie Kowalska czy Nowak…z jej
wszechświatem…
Mierzę się ze światem, w którym przyszło
mi żyć, mierzę się z owym światem z pomoc moich bohaterek… Może dlatego, że pisanie
pozwala mi się ponownie poprzyglądać, a może dlatego, że przyglądanie pozwala
mi bardziej zrozumieć, a może i z jakiegoś innego powodu, którego nie umiem nazwać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz