Zamiast wstępu
Kiedy okazało
się, że jestem w ciąży, świat stanął na głowie. Poszły! Plany! Marzenia!
Ambicje związane z doktoratem! Poszła figura! Spokój! Poszła mrzonka o domku
pod lasem! Niekiedy, i naprawdę rzadko, z uśmiechem pobłażliwości myślę o amtym okresie mojego życia. Za to nie ma dnia, abym nie
cieszyła się, że mam jego- Macela. Boję się, że
zanim się oglądnę, uleci mi z pamięci co
najpiękniejsze. Rozmowy. Rozmowy z moim synem.
Rozmowa pierwsza
Marcel mówi:
- A lubisz, mamuś Flinstonów?
Sprzątnąwszy po
kolacji, dokonawszy ablucji sponiewieranego czasem i zmęczeniem ciała, zamierzam zasiąść do
komputera. Myśli kłębią mi się w głowie.
Zarówno te, które dotyczą zdarzeń de facto, jak i te, które prowadzą mnie do mojego świata fabulacji. Moich bohaterek – utrapionych ,
beztroskich szczęśliwych,
nieszczęśliwych, starszych , młodszych, głupszych, mądrzejszych i innych….
kobiet. Mobilizuję wszelkie siły, zbieram resztki ich – tych
niewyeksploatowanych w codziennych zmaganiach
z normalnym życiem, by kończyć pierwszą
część nowej powieści. Niecierpliwość we mnie wzbiera, bo kolejne pomysły lokują
się głowie, a ja się boję, że ulecą albo zwyczajnie nie stanie mi czasu.
Zastygam wpół
ruchu, bo pytanie mojego syna zupełnie wybija mnie z trajektorii myśli. Patrzę
na niego. Z twarzy Marcela sczytuję wyczekiwanie. Oparty o ścianę, w pozie
cwaniaczka, mówi, nie czekając na odpowiedź:
- Bo Jetsonowie są tacy nowocześni. Nie sądzisz?
Pewnie że nie sądzę, bo
zupełnie zapomniałam o Flinstonach, o
Donaldach i nawet Bolki i Lolki ulotniły się z mojej głowy.
- A ty, mamuś, jaką bajkę
najbardziej lubiłaś?
- Bolka i Lolka, potem….Tom i Jerry…
- usiłuję sobie natychmiast przypomnieć, bo on czeka.
- A teraz? – Marcel nie odpuszcza.
Denerwuję się, bo cały dzień spełzł mi na tysiącu spraw, a teraz
zamierzałam pisać. Nie szukam więc odpowiedzi, ale chcę spławić dzieciaka.
- Teraz Pingwiny, ale Marcel, proszę – zamierzam zakończyć ten dialog, bo właśnie przyszło mi do głowy jakieś zgrabne rozwinięcie wątku
związanego z Niną – bohaterką mojej powieści
- Wiem, wiem – przerywa mi syn.
– Rozumiem cię. Wiem że to dla ciebie ważne…. Daj mi tylko buziaka i
przytul.
Mierzwię czuprynę Marcela, cmokam go szybko w usta i wracam do pracy.
Nie klei się. No nie! Zamykam klapę laptopa i
idę za nim. Razem pooglądamy Pingwiny….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz