Każdemu wolno kochać…
czyli o poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Czy istotnie prawo do miłości wygasa
w wieku pięćdziesięciu, sześćdziesięciu lat?
zdjęcie ze strony |
Powieść o Ninie –
siedemdziesięcioletniej kobiecie.
Zainteresowanie w literaturze kobietami (
po tzw. kwiecie wieku) jest niemal znikome. Owszem pojawiają się one jako pensjonariuszki
domów opieki (Dom Róży) lub jako spadkodawczynie, ewentualnie jako ofiary swoich
niegodnych dzieci, sporadycznie zaś są obiektem westchnień, czy uniesień
mężczyzn (Doris Lessing). Po 50 roku życie kobiety traci swoją seksualność. I o
ile jeszcze „czterdziestki” mogą liczyć na odmianę swego losu ( najczęściej
wtedy odkrywają nowe pokłady sił, znajdują w sobie nowe predyspozycje i talenty), rzucają wyzwanie losowi i gdzieś na rubieżach wschodnich, zachodnich czy jakichkolwiek
innych wiją nowe gniazda ( najczęściej agroturystyczne), znajdują mężczyzn, którzy jak się
wydaje całe życie się przed nimi ukrywali, by na koniec pojawić się niemal jak
deux ex machina i osłodzić im drugą
młodość. O tyle kobiety starsze... po pięćdziesiątce, a już
nie daj Bóg! po sześćdziesiątce i dalej, są pozbawione marzeń (o sobie, o
miłości ) i nawet nie śmią ich mieć, ogołocone z tęsknot, z oczekiwań... Ich rola życiowa poprzestaje
na doegzystowaniu do końca, na dowegetowywaniu, choć ono może trwać i trwać –
nawet kolejne dzieści lat!. Odbiera im się poniekąd prawa do miłości. Pozbawia
niezależności, odbiera seksapil, na którego budowaniu spełzło im życie. O takiej kobiecie jest moja powieść Matka i córka. Nina – siedemdziesięcioletnia
kobieta, która nie odmawia sobie prawa do kobiecości. Maluje na czerwono usta,
jest świadoma swego ciała, ma tęsknoty, z których nie umie, może nawet nie chce
się wyzwolić. Nina to kobieta prawdziwa.
Dysonans między życiem a jego
wyobrażeniem., między marzeniami a faktem, między tym, czego oczekiwała, a tym,
co się zdarzyło silą rzeczy musi prowadzić do … rozsypania się psychiki,
prowadzi na skraj przepaści… I tu znowu mamy do czynienia z owym niewygodnym
syndromem wieku, w którym „już nie wypada”, nie przystoi. Nina pije, choć w
jest w t y m w i e k u! Jest to tak samo
niestosowne jak uprawianie seksu, czy malowanie ust na czerwono. Ninę poznajemy
w dwóch częściach powieści – I cześć – „Ona – Nina”. Narrator/ka prowadzi nas
do poznania kobiety krótką drogą ( jeden dzień – od wczesnych godzin
przedpołudniowych – do późnych popołudniowych), odkrywając przed nami życie
Niny; poszczególne zdarzenia, rodzinę itd.), usiłuje nam pokazać zwyczajne życie, bez
glazury, bez blichtru, ale i bez jakiegoś dramatyzmu, wyciskającego
łatwe łzy. Życie jak życie!
Co jest w mojej powieści innego, co może
skłonić do sięgnięcia po nią. Może właśnie brak konfabulacji, autentyczność
postaci a nade wszystko ukazywanie kobiety, której życie nie kończy się wraz z
menopauzą, a marzenia nie dotyczą li tylko
przyszłości dzieci, wnuków i lekkiej śmierci. Bo książka jest dla kobiet
w każdym wieku, bo już minęły czasy, kiedy kobiety w t y m
w i e k u wycofywały się z życia i założywszy chustkę na głowę z pokorą
czekały na śmierć, bo współczesne kobiety nie chcą pozbawiać się atrybutów
swojej kobiecości, wyrzekać miłości, godzić się spolegliwie ze starością…
Druga
część – „Ja – Joanna” – to nieco inna perspektywa. To córka patrzy na matkę…. I
choć nie mamy wątpliwości, że kobiety kochają się i są dla siebie ważne, to
jednak nie ma możliwości ( chyba), by dało się pogodzić pewne racje kobiet,
których dzieli – bagatela! – tylko jedno pokolenie. W formie zamierzonych, ale nieodbytych
rozmów telefonicznych Joanna przekazuje czytelnikowi wiedzę o matce. Ale nie
tylko Nina jest tu obiektem eksploracji kobiecej psychiki, bo i sama Joanna –
narratorka zostaje jej poddawana.
Joanna
przynależy do świata Niny w naturalny sposób – jako córka. Niemniej nie potrafi
zrozumieć matki, nie próbuje jej zrozumieć, nie widzi w niej kobiety – takiej samej
jak ona –nie chce poznać przyczyn, które doprowadziły do takiej sytuacji, że
kobiety oddalają się od siebie. Z pewną abominacją patrzy na destrukcyjne
poczynania matki. Ma do niej żal, że ta nie daje się obarczać jej życiem,
problemami z mężem, dziećmi jakby wciąż jej było mało owej matczynej pieczy. Nie
widzi, że bagaż życia i doświadczeń Niny jest pełny po brzegi i musi puścić,
wysypać się. Nic więc dziwnego, że stało się, jak się stało.
Powieść
się pisze… Czekam na uwagi, sugestie, refleksje…
Zapraszam
również do odwiedzenia tej strony
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam informacje Autorki o powstającej książce. Jestem po części Niną, ale tez dużo we mnie z Joanny. Taka sytuacja jest najtrudniejsza.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że uda mi się skończyć powieść i znajdą się czytelnicy :)
UsuńIwona, juz jestem Ci wdzieczna za ten temat!
OdpowiedzUsuńJesli nie slyszalas wywiadu z Roma Ligocka w Tokfm (w grudniu ur., albo poczatek stycznia), sprobuj odnalezc - ona jest rewelacyjna, moze przystawac do Twojej bohaterki Niny. Ja sie tez przyznaje...
nie znalazłam, ale wysłuchałam kilku innych spotkań... Co do mojej powieści - mam nadzieję, ze sprostam Twoim oczekiwaniom... Jeszcze droga daleka.
Usuń