Naga prawda… (no może lekko
przyodziana fantazją), czyli końcoworoczne résumé
zdjęcie z Internetu |
Odkryciem literackim była cicha i skromna postać gorzowskiego poety,
pisarza Wincentego Zdzitowieckiego, o którym też ośmieliłam się napisać, budząc
tym wpisem kontrowersje części środowiska związanego z tą postacią http://iwona-zytkowiak.blogspot.com/2012/04/poznaam-wczoraj-czowieka.html.
Tak oto nieoczekiwanie dla samej siebie zaczęłam owe reminiscencje
związane w odchodzącym rokiem. Nie zamierzam tu pisać o sprawach bardzo
osobistych, rodzinnych. Nie chcę frapować Czytelnika moim życiem, bo po pierwsze jest ono całkiem
moje, po drugie nie nosi w sobie żadnych znamion, które mogłyby budzić
zainteresowanie, czy emocje. Ot! Życie jak życie. Jeden mąż, czterech synów,
mama i cała plejada zdarzeń codziennych, w których uczestniczę.
Ale… Zdarzyło mi się w tym roku poznać kilku wartościowych ludzi, odtworzyć relację z przyjaciółką, które
niebezpiecznie dyndały na cienkiej nitce http://iwona-zytkowiak.blogspot.com/2012/05/juz-szron-na-gowie-juz-nie-to-zdrowie-w.html.
W końcu spotkałam na swej drodze – a właściwie od dawne szłyśmy w jednym
kierunku – osobę, która stała się dla mnie ważna i zrobiła dla mnie strasznie
dużo. ( Dziękuję IP).
Mija czas. Mija rok… ludzie składając sobie życzenia, życzą sobie, aby
kolejny rok był lepszy, aby miniony się skończył, a ja… ja nie wiem. To był
dobry rok. „To był rok , dobry rok, z żalem dziś żegnam go….” http://www.youtube.com/watch?hl=pl&v=RIngKjazAu4&gl=PL
Wydałam kolejną książkę (po „Toni”- „Spotkania przy lustrze”,
skończyłam kolejną, zaczęłam następną i jeszcze w zanadrzu kilka pomysłów),
napisałam kilkadziesiąt wierszy, z czego kilka dość dobrych (dla
zainteresowanych: zapewne w kolejnym wpisie blogowym wrzucę owe wiersze),
założyłam TEGO BLOGA. I fakt, że jest ponad 12 tysięcy!!! wyświetleń, pozwala
mi wierzyć, że prowadzenie bloga ma sens. DZIĘKUJĘ WAM- MOI CZYTELNICY! Choć i
tu, aby oddać sprawiedliwość, bywały chwile, że nie było lekko, gdy trzeba było
odpierać ataki, bo… bo każdy ma prawo do swojego zdania.http://iwona-zytkowiak.blogspot.com/2012/05/zapiski-szkolne-o-tymzewbrewwszelkim.html.
Muszę i to koniecznie muszę, w tym miejscu napisać, że pisać każdy
może, a nie każdy umie. Ja nie wiem, czy umiem, ale fakt, że ZWIĄZEK LITERATÓW
POLSKICH przyjął mnie w poczet swoich
członków daje nadzieję, że może to, co piszę, choć „funta kłaków warte…”
Rok 2012! W moim
indywidualnym wymiarze przyniósł mi nowe doświadczenia zawodowe. Zakończyłam
roczną pracę w gimnazjum dla dorosłych, powszechnie zwanym OHP-em. To był dla
mnie trudny okres, o którym myślę z mieszanymi uczuciami. Ale nie bez kozery
piszę o tym, bo, kiedy spotykam na ulicy
K. lub P. albo, kiedy na ulicy w Szczecinie goni mnie zdyszany na rowerze
chłopak po to, by powiedzieć mi „dzień dobry” i spytać „co u pani słychać”,
albo kiedy koleżanka ucząca po mnie mówi mi: „Wiesz! Oni często mówią o tobie i
żałują, że już ich nie uczysz”, albo
opowiada mi o mojej Meduzie, która próbowała sobie odebrać życie…. – to myślę
sobie, że może choć w części, niechby w malutkiej namiastce byłam jako ten
mędrzec, co to nad brzegiem morza spacerował, ratując skazane na zagładę
meduzy. http://iwona-zytkowiak.blogspot.com/2012/03/kazdemu-trzeba-dac-szanse-piekne-i.html
Doświadczenie z Meduzami pozwoliło mi również na dokonanie pewnej
weryfikacji swoich oczekiwań co do mojej przyszłości. Oto! Jako domorosła
pisarka po dwóch publikacjach już wiedziałam, że z „pisania chleba nie będzie”
i muszę tak ustawić się emocjonalnie, by dotrwać do emerytury nie jako
frustratka, ale osoba, która potrafi czerpać radość z życia. I szukałam, i
znalazłam… http://iwona-zytkowiak.blogspot.com/2012/09/grunt-to-pozytywne-nastawienie-do.html
Gdzieś około lipca napisałam o tym, że wszystkiego
mieć nie można…
Powodowana byłam wielkim
rozczarowaniem, że nie mogę wyjechać, a właściwie wylecieć gdzieś w jakieś
modne, egzotyczne miejsce, miejsce pełne zachodów słońca, gorących plaż,
polilogicznych hoteli, basenów i drinków z parasolkami i pięknymi miejscami
znaczonymi historią… Stało się! Ekonomia rządzi światem! Moim też! Spakowałam
walizkę, spakowałam dzieciaka i postanowiłam ruszyć w Polskę! I ruszyłam! http://iwona-zytkowiak.blogspot.com/2012/07/oj-gna-mnie-gna-w-poszukiwaniu.html
… a w tzw. międzyczasie żyłam. Bo przecież w życiu wazne jest przede
wszystkim, by żyć… I kochałam, spotykałam się z ludźmi, tęskniłam za tymi,
którzy odeszli, cieszyłam się radością innych, złościła mnie głupota, trwożyła
niepewność… takie życie! W tym wymiarze rok jak wiele innych…
W nadchodzącym
roku pewnie znowu będę tworzyć swoją play listę i zachwycać się wszelkimi wykonaniami
My Way, http://www.youtube.com/watch?v=HmXDYUcapt8,
pewnie nie zaginie moja miłość do
Cesarii Evory http://www.youtube.com/watch?v=R2Af7zD23nM,
pewnie w tawernie Anthony Quinn znowu będzie urzekać mnie tańcem
http://www.youtube.com/watch?v=bZTH3JehW7M, a ja zostanę ze swoimi marzeniami o Cape Verde,
od nowa będę czytać Herberta z nieustającym zdumieniem i zachwytem jakbym robiła to pierwszy raz,będę pisać swoje powieści, wiersze, prowadzić blog… i postanę sobą – zdziwioną
tym, że zdarzyło mi się to, co zdarzyło,
dokonałam tego, co dokonałam, przeżyłam to, co przeżyłam… i to doprawdy bardzo
dużo… I niech nastanie 2013 rok! Niech się dzieje! Co ma się stać – stanie!
Każdemu według zasług….
Ps.
A poza większymi ważnymi sprawami, kupiłam sobie kilka kilogramów
ciuszków, ileś mililitrów perfum, kilka(naście) par butów, kilkanaście( a może
i -dziesiąt książek), kilka deko biżuterii takiej i owakiej, spędziłam kilkaset
minut, które mogłabym nazwać Szczęściem, doznałam wielkiej sympatii ludzi (
pani Aniu K. ze Stargardu – dziękuję
czyli zadowoliłam swoje „ego”)
Gośka Żytkowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz