zdjęcie z Internetu grimma blox.pl |
http://www.youtube.com/watch?hl=pl&gl=PL&v=fcz7klh-qdI
Nie jestem Matka
Teresa ani nawet Janusz Korczak. Brak mi siły, determinacji, pewnie też i chęci
na misję. Lubię, gdy mi ciepło, wygodnie i błogo… Kiedy zdarza mi się namacać luksus, czuję się świetnie i,
choćby nie wiem co, nie potrafię wykrzesać z siebie poczucia skonfundowania,
czy wstydu, że się tak rozpasam i pławię, podczas, gdy tyle nieszczęść na
świecie… I tak marnie sobie żyję. „Szału nie ma” – mógłby ktoś rzec. I nie ma!
Anim ja wyjątkowa, anim szlachetna! Ot! Życie jak życie! Jak coś da się ugrać,
to grać trzeba, jak czas się pochylić… też się zdarza. A jednak… Jednak, gdy tak sobie wspomnę
wczorajsze spotkania z moimi szkolnymi dzieciakami, to tak bardzo chciałabym
mieć w sobie MOC. I tak za jej sprawą
nakazałabym Losowi, by Antkowi przywiódł do domu matkę, która za chlebem
pojechała albo jeszcze Bóg wie za czym, czy za kim ( bo mi kiedyś zdradził, że
najbardziej ale to najbardziej na świecie lubi gotować z mamą w kuchni. A nawiasem mówiąc, chłop jak dąb i wąs mu się
pod nosem kręci). A potem sprawiłabym, by ojciec Ewki pojawił się u niej na Wigilię,
bo choć przecież w życiu tak bywa, że dorośli nie umieją się już kochać i żyć
ze sobą, ale dziecko, to dziecko – niby wie, niby nie, że tak już jest ten
świat urządzony. Ale w tę jeden, jedyny wieczór chciałoby, żeby tak mama i
tata… razem… I jeszcze dałby Pan Bóg
albo Opatrzność, Los albo Budda – jak zwał tak zwał, by mama Ali przestała pić
i wyszła z tego swojego zapijaczonego świata i zobaczyła, ile lat straciła i,
ile łez wylała jej nagle dostrzeżona córka, kiedy to nocami nasłuchiwała
odgłosów domu, a potem pijackich pretensji o
zmarnowane życie. Dobrze by było, gdyby tą mocą niezwykłą dałoby się
wymalować uśmiech na twarzy Adasia, co
to śliczny jak samo malowanie, ale przy byle uwadze, chowa głowę w ramiona i nie
umie strachu a może speszenia przegonić ze swojej twarzy. Kiedy to by się wszystko spełniło, a przecież
to znów nie tak wiele!, to fajnie by było, gdybym mogła dać Dorotce komputer,
żeby na fejsbuku też sobie mogła z koleżankami „polubiać” różne rzeczy i komentować
zdęcia podpisując je: „moje ty śliczności” albo „sweet”. I może dałoby też radę, by Zuzia nie stała
wciąż z boku i z zachwytem w oczach patrzyła jak jej koleżanki śmieją się i
ściskając się w koleżeńskim uścisku, szeptały sobie do ucha słodkie tajemnice
pierwszych zakochań, ale by i ona miała wypieki na twarzy i błysk w oczach, bo
Patryk z II a spojrzał na nią trzy razy w czasie krótkiej przerwy na łączniku. Jeszcze
też bym chciała wykorzystać tę moc, by dać Agacie głos, co by zabrzmiał jak
dzwon i rozdzwonił się po korytarzach i klasach, i salach domów kultury i
innych, i… w końcu wszyscy by usłyszeli, że Agata mówi. Nie tak po prostu, ale
że jej głos sięga serc i umysłów! Że w końcu ludzie zobaczą, że ona jest! I
jest ważna!
Taka MOC! Oj przydałaby się! Bo
wtedy też mogłabym sprawić, że Ula nie
musiałaby jeść i jeść, i jeść, by zagryźć wszystkie swoje zgryzoty, co to potem
niezmetabolizowane, idą w biodra, w brzuchy, w uda i … w głowy. A może
starczyłoby i na moc dla Józefka, któremu prochy strzaskały psychikę, że on,
biedak, sam nie wie, o co chodzi w tym
życiu…
Nie
jestem Matka Teresa ani Janusz Korczak… Czasem zaglądam w moje serce i dziwię
się, że jeszcze bije… Czasem muszę popukać… by biło…..
( jeszcze raz) http://www.youtube.com/watch?hl=pl&gl=PL&v=fcz7klh-qdI
Nie jesteś Iwonka, wszyscy nie jesteśmy, ale gdy każdy z nas zrobi swój mały gest, podaruje kanapkę, pogłaszcze, czy nawet uśmiechnie się, to stanie się wielka rzecz w uśmiechu. Wesołych Świąt Iwonko
OdpowiedzUsuń