niedziela, 15 lipca 2012


Sobotnio – niedzielna  play lista bez klucza, ale za to bardzo różnorodna i sentymentalna….      



Dawno sobie nie słuchałam, dawno nie tworzyłam sobie play listy i w ogóle tak się jakby zapuściłam. A bo to wpierw był koniec roku szkolnego i najzwyklejsze zmęczenie, a potem początek wakacji i najzwyklejsze planowanie… I jakoś tak zeszło… Brakowało nastroju, pretekstu… Człowiek (a zwłaszcza taki dziwny jak ja tak ma, że do wszystkiego potrzebne mu tło…. I to nie jakieś tam byle jakie, ale wypełnione niuansami, zaspakajające jakieś takie dziwoty i fantasmagorie. Nic więc dziwnego, że ze mną tak trudno… A może to najzwyklejsze lenistwo…

Ale wczoraj przysiedliśmy.
               Dzień się kończył, za oknem szarawo i wcale nieletnio. Burze szalały, wichry wiały… Ale w domu lubo i przytulnie… I chociaż nie było mnie jakiś czas- czysto, pousadzane i … ( jakby chcieli mi udowodnić, że sobie doskonale dają radę, a ja i tak widziałam ich palce na blatach, drzwiczkach, smugi na lustrach, poupychane rzeczy bóg wie jakie i bóg wie gdzie), bo nawet kwiaty podlane i słoje z owocami zasypane cukrem  postawione na nalewki stały na parapecie i kuchennym pomocniku, a glinianym garncu kisły się ogórki roztaczając zapach po całej kuchni.
Deszcz ostro zacinał, siekąc po szybach, że szkoda było słów, bo trzeba by było krzyczeć do siebie… Szkoda słów.
Ale nic to! Ani ten deszcz, ani czarne chmurzyska za oknem.Wróciłam do domu i kolejny raz odkrywam, że owo banalne „wszędzie dobrze….” , naprawdę się sprawdza. I jak bardzo człowiek by się nie bronił, to nie ma co – w końcu i tak pojawia się tęsknota… i nijak wyprzeć się tego nie można. .Niby kilka dni, a tyle spraw się nagromadziło do „obgadania”. Jest dobrze…. Zasunięte rolety, przymknięte okno.
I lecimy! Zrazu  subtelnie i tak dziwnie nie a'propos
(nie wiem, dlaczego on- Seweryn Krajewski. Może dlatego, że mimo wielu lat, które popłynęły wartko i niemal niedostrzegalnie, on zawsze pozostał jako mgliste wspomnienie… Wspomnienie zywe i wciąć na czasie…. On…i ona…. I co z tego że banalne!
To były lata osiemdziesiąte… Małe pomieszczenie naszych tamtejszych przyjaciół… E. i M. Wówczas uznawaliśmy się za swoistą bohemę naszego małego B. Wprawdzie nie wszystkie postulaty cyganerii spełnialiśmy ( żart!), niemniej coś tak  zawłaszczyliśmy sobie – może   demonstracyjną pogardę dla konwenansów, może trochę wzbudzaliśmy kontrowersje ( acz w wąziutkim gronie). Teraz nieistotne… Niemniej wówczas na pewno słuchaliśmy tego, czego nie musze się wstydzić. Oglądaliśmy to, czego nie muszę się zapierać i ogólnie było OK. I wtedy właśnie całkiem zawładnęła mną miłość ( miłość absolutnie poligamiczna) do Portera – walijskiego muzyka, który po wielu, wielu latach związał się z naszą młodą wokalistką Anitą Lipnicką. Wtedy to oszaleliśmy na punkcie tego:
Pokój pod hotelem był mały i ciasny…Carmenowy dym czasem uwalnialiśmy otwierając okna… Struga światła i muzyki wtłaczała się niewielkimi szparami i niewielkimi ścieżkami do naszych pośniętych mózgów… Pięknie było!!! Eh….
Potem nagle ( dzięki Ci You Tube) szybko przenieśliśmy się w świat inny nieco w swojej wymowie i scenerii. Czas kanasty i partnerskich gier i gierek, którym towarzyszył ambitnie on – Michał  Bajor
(Bywa tak, że wspomnienia bolą… Nie wiedzieć dlaczego… muzyka, rytm, słowo…)
            Deszcz cichnie, noc granatowieje….
On szuka… Bez pomysłu… pojawiają się nazwiska i znikają. Niektóre powodują zapalenie się czerwonej lampki… jak to…
"On zmienił mnie mój Charlie Charlie
To zaczęło się latem rok wstecz
Mimo młodych lat już zdążył gwiazdą być
Jak wiesz bardzo dobry miał styl
Taki słodki miał styl(…)”
Pięknie….
Myślenie o tych, których nie ma… Jakoś nie da się żyć tylko „teraz”…
Przeszłość panoszy się w nas nawet wtedy, gdy udajemy, że jej nie dostrzegamy
http://www.youtube.com/watch?v=zS64PO20nAU&feature=fvwrel
Przepraszam, jeśli kogoś ubodłam…. Życie wtedy dopiero jest wytrawne, jeśli posiada wszystkie smaki - słodko-  kwaśno- słodko- gorzki….
Dla rozluźnienia
Buika- moje ostatnie odkrycie ( romans jazzu, flamenco i soulu)
http://www.youtube.com/watch?v=B8SVDn34vVQ
            Potem powiedziałam mu:
- wiesz, ja chyba w poprzednim życiu mieszkałam na Capo Verde… Może nawet byłam biedna, ale szczesliwa. Tańczyłam boso na białym piasku plaż, którym morze zabiera przestrzeń….Bo inaczej skąd wzięłaby się owa wierność marlina, co to do brzegu płynie za swoim samcem mimo że mam wiele szans na inne, może nawet lepsze życie…
I zaraz on szuka jej… Cesarii
http://www.youtube.com/watch?v=d5tZBNPLE10
           Deszcz ustaje, noc jest prawie czarna, bo ksiażyc  też schował się przed deszczem…
Dom… Mój dom… tu jest moje miejsce….I niechby nie wiem, co. I niechby nie wiem, gdzie i kto… to …
http://www.youtube.com/watch?v=KpBMYjnCLRU
            Noc! Piewersza od kilku dni…. Ale pierwsza…(nieletnim i bardzo starszym, ignorantom i malkontentom, oziębłym materialistom i nudnym pragmatykom… nakazuję spać! Wszystkim innym dedukuję:










1 komentarz:

  1. Anonimowy14:40

    Cheltenham betting pointed in the year 1902 with just a skeleton structure of various races throughout 72 hours, as years pass several showpiece
    races are already included with the festival websites as bad
    this just last 2005 the National Hunt's premiere horse racing betting
    event became a four day highlighted event that gives more excitement and hopes to the people horse
    race enthusiasts. To succeed in this venture, you have to obtain it directly
    from the beginning that things hastily done are in most circumstances never done well.
    This has become the most popular selection for everyone that likes excitement.

    OdpowiedzUsuń