Nie ma nic za darmo!
Mam
czas. Dużo czasu. Wreszcie mam też możliwość spowolnienia, sublimowania życia,
zatrzymywania się tam, gdzie coś zajmie moją uwagę, skupienia się na rzeczach
małych. Nic mnie nie gna, nie przymusza…
Nie mam potrzeby spoglądania w kalendarz czy na zegar – czas płynie niezauważalnie. Tak
więc wygląda wolność? Powiadali
mi: „zobaczysz będziesz się nudzić, zatęsknisz za owym ferworem spraw, za
tym ruchem” . A ja wiem, że nie
zatęsknię. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Szkoda tylko, że tę moją radość burzy poczucie
pewnej „schyłkowości”. Wiem i oczywiste
staje się dla mnie, że wszystko się kończy,
ale mimo to prześladuje mnie myśl, że na nic już nie czekam. Co miało być –
było, nie spodziewam się spektakularnych wzlotów, drastycznych upadków, suspensów, niczego już nie zmienię, nie
rozpocznę… Nazwałam sobie ten okres w
życiu „dotrwaniem”. Chyba jakoś smutno
się zrobiło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz