Refleksja na okoliczność trwających wakacji…
Chociaż nie planowałam jakoś szczególnie szalonych wakacji, bo … cóż,
kryzys nie odpuszcza , mnie nie zbywa, a i charakter pracy mojego męża nie
pozwala na wiele. Już uporałam się ze zmorami napadających znienacka ckliwień, nękających
wspomnień wieku młodego i durnego. ( Niekiedy dopadają ciemną nocą, ale wtedy
przeganiam je, klnąc się na psa urok albo inne zaklęcia.) Zatem pogodzona z losem z początkiem wakacji obrzuciłam
okiem moje domostwo i postanowiłam, co następuje.
Po pierwsze primo; posprzątam chałupę. Zaglądnę w każdą szufladę, na
półkę, w każdy kąt i mysią dziurę. A co! Naszło mnie, by pobawić się w
perfekcyjną panią domu!
Po drugie primo: Będę robić przetwory, obrusy i sałatki do obiadu pełne witamin, co to jak znalazł jesienią.
Po trzecie primo: Będę nadrabiać braki w filmach, których nieskąpy
stosik uzbierał się na regale. Wymyśliłam jeszcze kilka niezłych punktów i
nawet cały ten mój świat zwykłych spraw wydał mi się tak interesujący, że tylko
tego i więcej niczego nie chciałam.
Bywało, że widziałam siebie uwijająca się wśród grządek, pielącą,
wychwaszczającą rabatki, zbierającą owoce.
Tak zbudowana zdawałam się zupełnie nie dostrzegać barwnych, mamiących
błękitem nieba, bezkresem wód i białymi piaskami fotografii migających mi na
stronach internetowych i ekranie telewizora. Święte słowa męża mojego dawno
zaślubionego, mądrego i praktycznego „Wszystkiego mieć nie można” pobrzmiewały
co rusz, nawracając niekiedy zbłąkane myśli na właściwe tory.
I oto – jak to w życiu bywa – całkiem nieoczekiwanie
i nieplanowanie trafiły mi się wyjazdy: Świnoujście, Warszawa, Bieszczady i
Kraków. Spakowałam walizki, zabrałam dzieciaka i w drogę. Pojechałam z
Irmą i jej synem. Warszawa zrobiła na
mnie wrażenie. Od ostatniego mojego pobytu minęło ponad dziesięć lat. Pokazałam Marcelowi Muzeum Powstania
Warszawskiego. Byłam dumna z niego, kiedy z dziecięcą ciekawością i
wrażliwością chłonął wystawy, czytał, pytał i zdumiewał się tym, co zobaczył. W
Centrum Nauki Kopernika spędziliśmy bez mała cały dzień i nie sądzę by to jakoś
szczególnie wyeksploatowało mojego syna. Zachwycał się eksponatami w Muzeum
Wojska Polskiego i nawet długie spacery po Krakowskim Przedmieściu zbytnio go
nie nużyły. Letni skwar przeganialiśmy,
siedząc przy fontannach. Kilka dni minęło jak z bicza strzelił i już wiem, że muszę
z nim tam wrócić.
A potem moje Bieszczady! Wróciliśmy do domu przepakować walizki,
zabraliśmy męża i dalej! Z przyjaciółką
i jej mężem wyruszyliśmy przez całą Polskę do Przysłupia
Takiej ciszy nie ma nigdzie! Ale wędrówka Działem na Małą Rawkę… to
jest to! Kilkugodzinna wyprawa, najpierw bukami, potem polami jagodowymi z
widokiem zapierającym dech w piersiach na naprzeciwległe połoniny Wetlińską, a
potem i Caryńską, wysokie trawy i wszechotaczająca zieleń… I kiedy tak się idzie
między niebem a ziemią, to dopiero wówczas smakuje się świat… Łzy mieszają się
z kroplami potu, tysiące spraw tłoczy się do głowy, ból nóg nakazuje zapomnieć
o wszystkim innym złym, co się przydarzyło… I przychodzi chwila, kiedy nie chce
się schodzić, tylko iść, iść do końca…. Wokół wyrastając jedna za drugą
bieszczadzkie góry z przycupniętymi gdzieniegdzie osadami. Gdzieś tam poskrywane zapomniane przez ludzi
i Boga cerkwie, wsie ukryte przed ludźmi, w których schronienia szukają sponiewierani życiem rozbitkowie. I
czas… który zdaje się zupełnie inaczej płynąć.
Nie udało mi się
nasycić się górami dostatecznie, nie zdołałam brodzić w górach tyle, ile sobie
wyznaczyłam, ale i tak wróciłam odnowiona. I znów jestem mądrzejsza o kilka prawd. I teraz już mogę sobie
wypełniać obowiązki pani domu, czasem pozaglądać do folderów ze zdjęciami i poczuć ten spokój…. I obiecać
sobie, że może jeszcze raz, jeszcze jeden raz tam wrócę, choć sił brakuje coraz
bardziej….
Ps. I jeszcze jedna myśl nasuwa mi się: Dobrze mieć wokół siebie
ludzi, z którymi można pochodzić, pozachwycać się, pogadać, pomilczeć i wciąż jeszcze mieć ochotę na bycie blisko
siebie.
Ps.2
Teraz mogę z nabożną spolegliwością zabrać się za chałupę
:)
Ps.2
Teraz mogę z nabożną spolegliwością zabrać się za chałupę
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz