Od kilku lat żyję sobie spokojnie, a od niespełna
dwóch bardzo spokojnie- głównie za sprawą domu i ogrodu. Cieszy mnie i
zachwyca wszystko: rośliny, które w ferworze ogrodniczego szaleństwa posadziłam
(całkiem bez pomysłu i znajomości) i okazało się, że pielęgnowane przeze mnie odwdzięczają
się, wyrastając w różnych przeze mnie już zapomnianych miejscach, (bo kiepsko u
mnie z ogrodnictwem) i upiększają moją przestrzeń. Mam też zaprzyjaźnioną
szpaczą rodzinę, której przedstawiciel – pan szpak – chodzi krok w krok za moim
mężem i czeka aż mu wygrzebie robaka z ziemi. Dom stał się dla mnie enklawą
otoczoną zewsząd ludźmi, którzy - podobnie- jak ja żyją sobie swoim życiem. W tej
schyłkowej bądź co bądź części mojej w żadnym razie niewyjątkowej egzystencji mam
szczęście doświadczać szczęścia i spokoju. Czasem boję się tego, wiedząc, że w
życiu plecie się radość ze smutkiem, że życie to amplituda, ciągły ruch, w którym
doświadczamy różnych intensywności, od szczytów radości i sukcesów, po
najniższe punkty kryzysu i porażek. Nie wiem, kiedy hossa się skończy. Ale
odganiam czarne myśli i staram się korzystać z tego co właśnie jest, nie chcąc
psuć sobie smaku chwili. Dostrzegam
uroki codzienności, pielęgnuję przyjaźnie i… trwam w swojej bańce. Na pozór bezpieczna.
Na pozór. Bowiem, gdy tylko oderwę się od mojej ciszy, mojego spokoju, odejdę
od tej błogości, wyjdę za próg, naraz dopada mnie hałas świata. Dosięgają mnie dramatyczne
obrazy, dochodzą do mnie odgłosy nienawiści, niechęci, wszechobecnego zła. Jest
wszędzie – wyziera z każdej przestrzeni – media, literatura, sztuka,
popkultura. Jest na ulicach, w parkach, w mieszkaniach za zamkniętymi drzwiami.
Czyha na każdym kroku. Wracam do siebie. I trzast, prast! Zamykam się na
wszystkie spusty. I takich jak ja jest wielu, bardzo wielu. Zatrzaskujemy drzwi
do świata. I trwamy w naiwnym przekonaniu,
że już zła nie ma. Jak dzieci, które po zamknięciu oczu, myślą, że to
wystarczy, by to, co nas przeraża, nie podoba się nam- zniknęło. A ono
jest! Mościmy się wygodnie w swoich
oazach spokoju, zostawiając za drzwiami zły świat. Odwracamy wzrok i cieszymy się
w głębi duszy, że „na szczęście nas nic złego nie spotkało”. Upychamy w
zakamarki umysłu, to, co zdarzyło nam się zobaczyć. Wypieramy. Tak nam lepiej. Niech
złe pozostanie poza naszym wzrokiem. Za drzwiami
naszego domu. I tłumaczymy się sami przed sobą, że przecież tacy bezsilni bywamy wobec niego, że w pojedynkę
niewiele wskóramy. I tak cudnie ślepi i
głusi się stajemy. I co tam. Niech na całym świecie wojna, byle tylko… -
wiadomo jak dalej.
Tyle moralizowania. Bo w istocie do
tych refleksji skłonił mnie post na FB. Osoba nazywa się Filip Cembala i chyba
jest dość znaną postacią, nie wiem, czy jak napiszę celebrytą to nie będzie ujma.
( Wszak celebrytość chyba mimo wszystko
kojarzy się z miałkością, powierzchownością, brakiem jakiegoś głębszego sensu),
więc chyba nie nazwę tej Osoby Celebrytą, ale już sama „Osoba” brzmi dobrze i dumnie.
Otóż pan Filip w cudowny sposób wytoczył walkę hejterom. Nie gniewa się, nie piętnuje,
nie obraża, ale pięknie zwraca się do pani Wiesi, do pani Moniki, do pani Ewy i
innych pań i panów, którzy z tak wielką łatwością rzucają kalumnie, obrażają, szafują
słowami, tak dobrze wychodzi im opluwanie, mieszanie kogoś z błotem,
traktowanie jak nic, zero. Odczłowieczanie. Pan Filip pokazuje twarze, profile
i prosi: „bądźmy dla siebie ludźmi”, „nie zjadajmy się”. Jego wołanie, prośby,
sugestie -to taka uwspółcześniona reinterpretacja Listu do ludożerców Zbigniewa
Herberta.
Panie Filipie, dziękuję za Pana Osobę. Dziękuję, że Pan jest,
bo widzę, że coraz bardziej smakuje nam zło, coraz bardziej obojętniejemy na nie.
Powszednieją nam dramatyczne, okrutne niejednokrotnie obrazy, literatura -
chociaż coraz krwawsza i gubimy się w ocenach. Tracimy optykę, co jest dobre, a
co złe, wydaje nam się, że to, co powszechne, wszechobecne, dostępne na wyciagnięcie
ręki albo i bez jej wyciągania- to
norma. A przecież tak nie jest. Nie może być. I Pan Panie Filipie, Osobo Młoda
i Mądra tak pięknie i prosto nam to pokazuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz