piątek, 27 stycznia 2012




Banalnie zabrzmi, ale co dobre, szybko się kończy.  W poniedziałek wrócę do pracy ( tej poza domem) do szkoły.  Po raz kolejny odkrywam, że nie jest to dla mnie szczególnie bolesne.  Lubię to swoje „posłannictwo”, choć na co dzień coraz bardziej bywam zmęczona.

Jak zawsze  po wolnym odkryłam, że z zaplanowanych rzeczy nic mi nie wyszło. Trochę  pogmerałam w książce: poprawiłam kilka literówek, powstawiałam  coś, coś  wyrzuciłam, ale na dobrą sprawę nie wchodziłam zupełnie w treść. Niekiedy zatrzymałam się na dłużej, zdumiona absolutnie, że ja to napisałam. Wołałam:

- Chodź, posłuchaj!

Piliśmy wino i … jak czytałam.

Taaak! Niezłe to. Rzeczywiście, cholernie dobrze piszę.

I wówczas zdarzało mi się popadać w samozachwyt.  Na krótko. Na zbyt krótko, bym zdążyła uwierzyć w to, że powinnam to robić.

Przekleństwem moim jest fakt, że znam się na języku. Dobrze. Wiele czytam.  Zbyt dobrych książek.

To  trochę jak ze znajomością języków obcych. Mam opracowane  wszelkie struktury semantyczne, składniowe, a kiedy przychodzi co do czego- milczę jak zaklęta.

Tu… może nie milczę, ale każde zdanie okupione jest każdorazowym niemal jego umęczaniem. Czy tak, czy inaczej, czy w ogóle…

Niekiedy podziwiam autorów  zadowolonych z siebie. Język nie stanowi dla nich problemu. No! Może dla czytających… Zdarzyło mi się czytać całe frazy ściągnięte skądś i potraktowane nie jako cytaty, ale własne. Pal ich sześć! Niechaj im się wiedzie!

Ale tu marnują się moje powieści, które wciąż są mało dobre, mało poprawne, mało ciekawe, by trafić na półki księgarskie, a potem w ręce czytelników… Myślę sobie czasem, że w końcu to się zdarzy... 

I wówczas nie będę już czekać na ferie i wakacje….  A cóż to za fantasmagorie!? Poniosło  mnie! Jakbym zapomniała, że  z pisania się nie żyje. Pisaniem – o tak! Ale nic poza tym…. Jasne! Są wyjątki, ale Bóg świadkiem, że nie dane mi znaleźć się w ich grupie.

Tak czy siak – piszmy, czytajmy! I jedno, i drugie jest ok.



( Ja tymczasem idę w słońce i mróz, by „pokontemplować” świat. Właściwie na jaki grzyb mi dokonywanie jakiś rozrachunków, besztanie siebie znowu za coś . La vita continua! Param param…. )
http://www.youtube.com/watch?v=-lvUwzmXshI

Z tym latem - to przesadziłam:)




        





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz